A A A

Urban beekeeping, czyli pszczelarstwo miejskie jak sama nazwa wskazuje polega na hodowli pszczół w mieście. Dlaczego zaczynam artykuł od angielskiej nazwy? Odpowiedź jest prosta – zjawisko to występuje dzisiaj głównie w krajach anglojęzycznych, natomiast w Polsce można powiedzieć, że raczkuje. Pszczoły w mieście? Trochę trudno to sobie na początku wyobrazić jednak patrząc na to, co dzieje się w Europie zachodniej, USA czy Kanadzie okazuje się, że jest to zjawisko coraz bardziej powszechne, a nawet modne.

 

Czy miejski miód jest zdrowy?

Od razu nasuwa się pytanie: czy taki miejski miód jest zdrowy? Według badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie francuskich pszczelarzy, UNAF, miejskie pszczoły są zdrowsze i bardziej wydajne niż ich kuzyni ze wsi, unikają ponadto złego wpływu pestycydów stosowanych przez rolników i filtrują miejskie zanieczyszczenia. Nie posiadam takich wyników badań z Polski, ale z pewnością warto byłoby je przeprowadzić.

 

Londyńskie pszczoły

Od wielu lat rośnie liczba londyńczyków hodujących pszczoły – ich liczba podwoiła się od 1999 r. dwukrotnie (na podstawie artykułu: "Why London's beekeepers are a growing band", Laura Barnett, The Independent). Według danych rządowych co najmniej 2000 mieszkańców trzyma pszczoły w mieście. Dla wielu mieszkańców miast ule są sposobem na zbliżenie się do natury oraz zapewniają dopływ naturalnego miodu. Ule w Londynie nie stoją jedynie w parkach i ogrodach, ale występują na dachach budynków, np. na dachu Muzeum Historii Naturalnej czy Londyńskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Takim pszczelarstwem interesują się głównie ludzie młodzi.

Zdaniem pszczelarzy z Londynu miejskie ogrody, parki i ogródki działkowe oferują szerszy, niż na wsi, wybór kwiatów, a zanieczyszczenie wydaje się nie mieć wpływu na pszczoły. Jak twierdzą sprzedawcy londyńskiego miodu pszczoły w miastach produkują więcej słodkiego nektaru. Na wsi przeciętnie z każdego ula uzyskuje się od 40 do 50 słoików, tymczasem w mieście można zebrać ich ponad 150.

Producenci miejskiego miodu chcą ponadto uniknąć kupowania miodu sprzedawanego w supermarketach, wątpiąc w jego naturalność. Moda na miejski miód spowodowała, że popyt jest większy niż podaż. Ponadto londyńczycy często kupują miód ze względu na jego właściwości lecznicze.

Liczba pszczół w Londynie jest tak duża, że istnieje ryzyko braku wystarczającej ilości pokarmu, co w kolejnych latach może doprowadzić do spadku produktywności miejskich uli, a w najgorszym przypadku przyczynić się do wymierania samych pszczół.

 

Tymczasem za oceanem

Kolejne państwo, w którym kwitnie miejskie pszczelarstwo to USA. Władze Nowego Jorku wiosną 2010 r. zniosły zakaz hodowania pszczół. Tym samym Nowy Jork dołączył do licznego grona miast, w którym pszczelarze mogą legalnie zajmować się swoją pasją. Liczba chętnych do nauki pszczelarstwa stale rośnie, tak samo jak rośnie liczba uli (The Beekeeper Next Door, Kristina Shevory, The New York Times). Podobno nawet w Białym Domu znajduje się kilka. Spowodowane jest to z jednej strony modą na ekologiczną żywność, a z drugiej chęcią ratowania pszczół, których liczba w Stanach spada stale od II wojny światowej na skutek m.in. zaprzestania przez rolników uprawniania koniczyny i stosowania w to miejsce nawozów, pestycydów i herbicydów. W ostatnich latach liczba pszczół zaczęła spadać jeszcze bardziej dramatycznie – Departament Rolnictwa USA oszacował, że umarło około 30% populacji pszczół. Oprócz ww. przyczyn wymienia się jeszcze liczne choroby pszczół.

Zajmowanie się pszczołami w amerykańskich miastach nie jest jednak takie proste. Wiele miast wprowadza opłaty za każdy ul, a także np. wymagane są zgody wszystkich sąsiadów w promieniu 100 metrów.

Postanowiłem przyjrzeć się z bliska jednej z miejskich organizacji pszczelarskich. New York City Beekeepers Assotiation (http://www.bees.nyc) to organizacja skupiająca miejskich pszczelarzy z jednego z największych i najbardziej zurbanizowanych miast jakim jest Nowy Jork. Organizacja powstała w celu dzielenia się wiedzą i zainteresowaniem pszczelarstwem wśród jej członków oraz przede wszystkim w celu edukacji i promowania korzyści płynących z pszczelarstwa na świecie. A wszystko to z uwzględnieniem zasad bezpieczeństwa i odpowiedzialności w środowisku miejskim. Organizacja zaprasza zarówno pszczelarzy z dużą liczbą uli jak też ludzi, którzy po prostu lubią używać miodu do słodzenia herbaty. Organizowane są spotkania, na których poruszane są problemy nurtujące amerykańskich pszczelarzy, np. bardzo wysoka średnia wieku osób zajmujących się pszczołami.

http://www.bees.nyc/http://www.bees.nyc/

Nowojorska organizacja oferuje ponadto program praktyk zawodowych, który obejmuje podstawy pszczelarstwa, sposób gospodarowania w ulu typu Langstroth, informacje o pszczole miodnej, biologii pszczół i ich chorobach. Program nauczania oczywiście jest dostosowany do hodowli pszczół w mieście. Organizatorzy wprost piszą, że uczą jak radzić sobie z ulami na wszystkich dachach Nowego Jorku, czyli na dachach hoteli, restauracji, sklepów i domów prywatnych.

http://www.bees.nyc/http://www.bees.nyc/

 

Europa

Wróćmy do Europy. W stolicy Francji miejskie pszczoły żyją już od wielu lat. W artykule „Bees in Paris” (Franco Zecchin, www.picturetank.com) poznajemy niezwykłą historię pasjonata pszczelarstwa, Jean’a Paucton’a, kóry od ponad 25 lat opiekuje się pszczołami na dachu Opery Garnier w Paryżu. Jego zdaniem pszczoły w mieście są zdrowsze o tych na wsi i co więcej dają zdecydowanie więcej miodu. Jean Paucton sprzedaje ten specyficzny miód turystom w stylowych małych słoiczkach jako pamiątkę z Paryża. Francuzi podchodzą bardzo poważnie do miejskiego pszczelarstwa - powstał nawet specjalny program wspierający tą niezwykłą formę hodowania naszych skrzydlatych przyjaciół.

 

Polska

Wyżej wymienione przykłady na pewno mogą inspirować. A czy miejskie pszczelarstwo istnieje w Polsce? Na pewno taką działalność mogą utrudnić przepisy, które wprowadzają niektóre miasta. W Warszawie na terenach pozarolniczych długo nie wolno było hodować pszczół w odległości mniejszej niż 1000 m od granic osiedli mieszkalnych - od połowy 2014 r. przepisy zmieniły się i obecnie pszczoły mogą mieszkać w stolicy legalnie. Po tej zmianie ule wyrastają w różnych dzielnicach Warszawy jak grzyby po deszczu - szacuje się, że obecnie (2015 r.) jest ich około 400. W Łodzi i Lublinie zakaz hodowli pszczół obowiązuje w centrum miasta. Są też na szczęście aglomeracje gdzie zakazy nie występują. Najlepszym przykładem jest Kraków, w którym można hodować pszczoły na terenie całego miasta.

Od pewnego czasu w sieci możemy zaobserwować sporo artykułów na temat miejskiego pszczelarstwa, powstają też strony internetowe na ten temat, których autorzy próbują spopularyzować ten ruch w Polsce. Moim zdaniem idea, o ile nie wpłynie w żaden sposób negatywnie na pszczoły, jest słuszna i na pewno ma szansę przyczynić się do większego nagłośnienia tematu wielkiego pozytywnego wpływu pszczół na nasze życie oraz zwrócenia uwagi na zagrożenia jakie dla pszczół może stwarzać współczesne intensywne rolnictwo. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że nie może to być zabawa niedoświadczonych osób, które na fali popularności miejskiego pszczelarstwa podejmują się tego zajęcia. Dobro pszczół, jak również bezpieczeństwo mieszkańców miast powinny być na pierwszym miejscu.

 

PW

{jcomments on}